Od czego zacząć... kosz czy druty, druty czy kosz...
Druty, bo dawno nie było :)
Na forum w drucianym wątku dziewczyny podrzuciły śliczną bluzeczkę, aż mi się oczka do niej zaśmiały i od razu dałam nura w moje kłębki.
Znalazłam coś, co by się nadawało, piękne mięciutkie ni to ecru ni to jasny beżyk.
Cosia było mało, mniej niż 20 dag. Nie wiem co to za coś, bo bez podpisu sobie leżało, ot jakaś resztówka.
W sam raz na druciki 3mm.
Innego czegoś odpowiedniego nie miałam, więc ryzyk fizyk- póki starczy, to robię, jak się skończy, to wtedy będę się martwić ;)
Starczyło, ba starczyło by na dwie takie :)))
Efekt- sami oceńcie, ja jestem zadowolona.
Do oryginału daleko, bo wkładka to... no... nie modelka z żurnala, ale innej wkładki pod ręką nie miałam, więc sama w środek wlazłam, sama do łazienki się zaprowadziłam, sama sobie fotki cyknęłam.
E tam, to ostatnie to łgarstwo, wcale nie sobie cykałam, tylko lustru :P
... więc jakby co, to mnie tam nie ma :)
Fantom jakiś :)
Kosz, kosz, kosz....
Penelopa, znowu :(
Kotka bezpańska, po części sąsiada, ale bardziej bezpańska... Około miesiąca temu urodziła sześć albo siedem kociąt. W szopce sąsiada. Jednej nocy był jakiś hałas coś się działo- nie wiem... Jedno kociątko znaleźliśmy martwe a kotka od rana po siatce po drzewie nie patrząc na psa i do nas do domu z maluszkiem w pyszczku.
Zostawiła, chwilę z nim pobyła i w drogę powrotną i za chwilę tą samą drogą wróciła z drugim, troszkę dłużej z dwójką odpoczywała- myśleliśmy, ze więcej już nie ma, że całą resztę straciła, ale za chwilę poszła trzeci i ostatni raz i przyniosła maluszka.
Co było robić, wygrzebaliśmy kosz pamiętający porody Kizi i Mizi i tak oto zdesperowana Pena z trójką ocalałych maluszków znalazła się w mojej sypialni.
Kosz wypełniony po same koszowe uszy słodkimi problemami.
Maluchy są póki co opóźnione w stosunku do wieku o prawie 2 tygodnie, ale szybko nadrabiają- przez trzy dni zrobiły spore postępy. Jeszcze same nie jedzą, ale są coraz żwawsze.
Znowu trzeba będzie szukać domu dla kociej dziatwy.