Obserwatorzy

poniedziałek, 27 października 2008

Medaliony

Oj, te Medaliony... 

Miałam mnóstwo planów związanych z tym wzorem, jednak tak mnie ten bordowy kolor włóczki zniechęcił, że nie chciało mi się wprowadzać żadnych modyfikacji, trzymałam się wiernie opisu z Vogue knitting (wiosna/lato 2008).
Jedynie rękawy w oryginale- 3/4, zrobiłam normalnej długości.

Długo robiłam toto, bo jakoś nie miałam serca do tej włóczki. Myślałam, ze uda mi się jej wreszcie pozbyć- nic z tego zostało równo 30dag. 

Na sweterek poszło też około 30dag. Włóczka, jak już wcześniej pisałam- Mimoza (100% akryl). Robiło się z niej bardzo dobrze, tylko ten kolor, który już mi sie przejadł. Lubię bordo, ale ileż można ;)
Druty 4,5mm.

Wzór na fotkach, po ich pomniejszeniu jest bardzo słabo widoczny. Szkoda, bo to właśnie wzór jest ozdobą tego sweterka.

sweter medaliony 

 

sweter medaliony

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

sweter medaliony 

Teraz wreszcię dorwę się do nowych włóczek i troszkę poszaleję :)))) 

sobota, 18 października 2008

Pelikan w ciapki

Medaliony czekają na rękawy. Postanowiłam nie zmieniać tego modelu, robię zgodnie z opisem. Jedynie rękawy będą dłuższe.

W międzyczasie nabrałam ochoty na melanże.
Kupiłam troszkę dziwacznych włóczek i właśnie z jednej z tych nowych włóczek w ciągu dwóch dni ulągł mi się pelikan :)

Włóczka- Astragan. Robótka powstała błyskawicznie, bo robiłam na drutach 9mm.
Sweterek jest tak milusi, mięciuchny, że nie chce mi się go ściągać :)

Troszkę się bałam, czy zamówiona ilość wystarczy na golfik. Zamówiłam pół kilo. Starczyło bez problemów i jeszcze zostało 10dag.

golf

golf

golf

golf

Patrząc na te fotki stwierdziłam, że dorobię jeszcze jakieś wykończenie, żeby sweterek był trochę dłuższy.
Początkowo bałam się rozpędzać z wielkością, bo chciałam, zeby mi włóczki starczyło.

Po przedłużeniu wygląda tak-

golf

golf

golf

golf

golf

golf

golf

golf

golf

golf

Z tyłu kołnierz jest dość krótki-

golf

golf

... z przodu dłuuuuuuuugiiiiii

golf

golf

    

Na niektórych fotkach w moich uszach dyndają bakalianki ;)

Mam nadzieję, że tym razem nie dam się już ponieść nowej włóczce i skończę wreszcie te medaliony...

niedziela, 12 października 2008

Bakalianka cd.

Bakalianka zyskała kolczyki-

biżuteria z drutu

biżuteria z drutu

Może niezbyt srebro do miedzi pasuje, jednak moje uszy tylko srebro tolerują, ot wybredne...

Kolczyki wyglądają na ciężkie, na szczęście w rzeczywistości nie jest tak źle ;)

czwartek, 9 października 2008

Nowa robótka i przyroda :)

Gdy robiłam ostatni biały żakiecik z Vogue knitting, to rzucił mi sie w oczy ciekawy wzór znajdujący się w tym samym numerze (wiosna/lato 2008).

Oryginalny sweterek robiony wzorem medalionów jest w ślicznym jasno-niebieskim kolorze.

Postanowiłam spróbować coś zrobić tym wzorem. Niestety, jedyna włóczka o odpowiedniej grubości i w dostatecznej ilości, jaką posiadam jest w kolorze bordo. Jest to Mimoza (100% akryl).

Nie pasuje mi do tego konkretnego wzorku. Zastanawiam się, czy kontynuować, czy jednak zrobić z cieńszej ale o wiele ładniejszej włóczki, hmm...
Boję się, że ten konkretny wzorek robiony z cieńszej włóczki straci cały efekt.

Może zrobię choć plecy sweterka i ocenię, czy pruć i czekać na odpowiedniejszą włóczkę czy jechać dalej z tym koksem :)

Cały czas też dumam jaki fason sweterka zrobić, czy identyczny jak w gazetce, czy jakiś inny- zobaczymy.

Kawałek, który spłodziłam, wygląda tak-

wzór medaliony

Wzór medalionów w rzeczywistości wygląda lepiej niż na fotce, jakoś mi dzisiaj za nic ten bordo nie chciał na zdjęciu wyjść dobrze.

Ten akryl, to pozostałość po ponchu i kaszkiecie, które stworzyłam jakiś czas temu.

poncho kaszkiet

Dostałam wczoraj paczuszkę z nowymi włóczkami :))

Kilka kłębków ma już swoje przeznaczenie, reszta czeka na natchnienie. Tym razem wybrałam eksperymentalnie kolory, których do tej pory nigdy nie kupowałam- odcienie morelowe, jasny pomarańcz, ale nie tylko.
Gdy zamawiałam te moteczki, to jakoś wzór medalionów na myśl mi nie przyszedł, przypomniałam sobie o nim dopiero, gdy przesyłka już była w drodze. Szkoda, bo teraz nie miałabym problemu z czego toto stworzyć.

Mam też ogromną radochę, bo przyfrunęły do mnie zamówione kwiatuszki :)))

Dwie ciekawe odmiany anturium dołączyły do anturiowej rodzinki w moim pokoju.

Jedno anturium, to jakaś miniaturka, roślinka niska, kwiatki dość małe, za to mają olbrzymią i wspaniałą kolbę. Takiej odmiany jeszcze nigdy nie widziałam.

Drugie anturium "normalne", jednak ma ciekawy i niespotykany kolor kwiatów, bardzo ciemny bordo a właściwie ciemna wiśnia. Zdjęcia tego nie oddają.

anturium

anturium

anturium

anturium

Kupiłam również takiego lokowańca, który zwie się AESCHYNANTHUS TWISTER, w tej chwili ma same loczki, ale ponoć potrafi też pięknie obsypać się czerwonymi kwiatami. Ciekawe czy bedzie się u mnie dobrze czuł, bo wymaga dość specyficznych warunków.

aeschynantus

Póki co, roślinki jeszcze są w doniczkach, w których do mnie zawitały, jak tylko kupię nowe doniczki, to będzie przeprowadzaka.

Zakwitł mi tez jeden maluszek, również anturium, młodziutka roślinka-

anthurium

anturium

 Skoro już tyle o przyrodzie, to robiąc fotki próbki medalionowego wzoru, zobaczyłam coś takiego-

dyzio

To coś, to tylko Dyzio we własnej osobie :))))

wtorek, 7 października 2008

Sieczka czyli bakalianka

Tym razem poszłam na łatwiznę. Pół godziny zabawy i powstało coś takiego-

naszyjnik z drutu

naszyjnik z drutu

naszyjnik z drutu

naszyjnik z drutu

naszyjnik z drutu

Materiały użyte- drut miedziany, jaspis krajobrazowy, rodonit i jeszcze coś, ale nie wiem co (na przyszłość muszę sobie te siekańce podpisywać, bo nie wszystkie kamyczki naturalne potrafię rozpoznać na oko).

Naszyjnik uheklowałam szydełkiem :))) Z wyjątkiem elementu dyndającego ;)

Za oknem pięknie, prawie jakby lato chciało powrócić, oj... żeby tak faktycznie wróciło...

Chrupię sobie orzeszki włoskie, zaszalałam i kupiłam świeże na Allegro. Oprócz włoskich kupiłam po troszku laskowych, pinii, pecan, brazylijskich, ziemnych, trochę migdałów i pestek dynii i słonecznika.

Jeszcze tak niedawno koło mojego domu rósł potężny orzech włoski. Niestety, trzeba było go ściąć, choć rodził doskonałe orzechy.

Rósł tuż przy samym domu- zdecydowanie za blisko, był już dwa razy wyższy od budynku i na dodatek niebezpiecznie odchylony na zewnątrz.
Korzenie takie drzewo ma potężne, głęboko pod fundamenty musiały sięgać, dom coraz bardziej pękał, coraz większe szczeliny na murze się robiły. Baliśmy się silnych wiatrów- mogła być tragedia.
Szkoda mi bardzo tego drzewa, uwielbiałam orzechy- szczególnie świeże, gdy jasna błonka jeszcze łatwo z nich odchodziła. Uwielbiałam zapach liści orzecha, uwielbiałam zabawę coroczną z początkiem października z wydobywaniem ostatnich orzechów z zielonych łupin (łapy potem wyglądały zabójczo).

Teraz zatęskniłam do takich świeżych orzeszków i przyleciały do mnie w paczce, kupiłam 5kg.
Śliczne, ogromne i bardzo łatwo się je rozłupuje. Moje miały zdecydowanie twardszą łupinę.

Leszczynę też mieliśmy do zeszłego roku.
Bardzo lubię laskowe orzeszki, ale niestety jestem na nie uczulona, mogę schrupać jednego, dwa i przerwa.

Z pozostałych kupionych najbardziej smakują mi orzechy pecan- podobne do włoskich i przepyszne są brazylijskie.
Orzechy pinii jakoś mi nie podeszły.

Z rozpędu w tym moim orzechowym szaleństwie o mało nie kupiłam sobie do spałaszowania orzechów... piorących :)))