Skończyłam dzisiaj dobrze znaną bluzeczkę szydełkową z ananasowym karczkiem.
Kolor dziwaczny. Szydełko 1,5mm, Altin Basak Perle.
Torebka zamiast planowanego zamka zyskała nochala na facjacie i pętelkę :)
Po przerwie zrobiłam też frywolitkowy komplecik.
Biżuteria dobrze znana, często taką plątałam, ale pokażę :)
Niewiele tego :(
Jestem mało wydajna. Na dodatek w domu znowu problemy. Oczywiście ze zdrowiem... Tym razem Mama wysiadła. Płaczemy, boimy się.
Ostatnio cały czas czuje się źle a teraz w ten poniedziałek dołączyły się problemy ze wzrokiem. Nagle, gotowała obiad i zaczęło coś błyskać w oku. Siatkówka się odkleja.
Mało, że ja mam nerw wzrokowy zanikowy i ubytki w polu widzenia i inne problemy ze wzrokiem, mało, ze tata ma AMD- otwór się zrobił w plamce żółtej w jednym oku i ledwie na nie już widzi a w drugim też choroba się zaczyna rozwijać, to teraz jeszcze mama, która miała bardzo dobry wzrok.
Jest nas troje i żadne nie może już w tej chwili nic dźwigać, schylać się (u mnie dodatkowo zawroty głowy...).
Koniec z ogrodem, w którym mama dłubała- okulista zakazał kategorycznie.
Mama płacze, ja beczę, boimy się co to dalej z nami będzie. Tata nic nie mówi już, przestał wierzyć w leczenie, w lekarzy... W sumie jedyny, który nie narzeka.
Ma to po swojej mamie (która z lekarzem miała do czynienia tylko jeden jedyny raz, w czasie wojny, gdy zachorowała na tężca i... cudem wyzdrowiała) i po swojej babci, która gdy dostała porażenia i nie mogła mówić, to się śmiała tylko. Tydzień później zmarła- wylew. Zawsze pogodna, ponoć nigdy nie narzekała.
Czemu ja się w te kobiety nie wrodziłam :(