Czas pędzi nieubłagany, wlecze człowieka za sobą i puścić ani na chwilę nie chce.
Pomimo problemów, zmartwień, dolegliwości- tydzień, za tygodniem śmiga jak błyskawica.
Zawsze myślałam, że w takim wypadku czas się wlecze niemiłosiernie a tu nic z tego i w sumie chyba dobrze.
Tym razem niewiele mam do pokazania.
Mojego antydepresanta pokazywałam już jakiś czas temu na forum. Miał mi humor poprawić, życie ubarwić, ale jakoś nie poprawił-
Antydepresant miał być mój i tylko mój, ale hmm... no zobaczymy, próbuję go bronić w każdym razie :)))
Kuleczki wyglądają tak-
I to by było na tyle, więcej grzechów nie pamiętam.
Nie wiem jak dalej będzie z tymi frywolitkami... Do tej pory plątanie nitek sprawiało mi przyjemność, teraz, gdy mam coraz większe problemy ze wzrokiem sprawia mi coraz większą trudność i zwyczajnie mnie wkurza.
Robię i beczę albo robię i się złoszczę a to sensu nie ma raczej...
Gdyby to chodziło tylko o ostrość wzroku, niestety... chodzi o ilość... te ubytki w polu widzenia doprowadzają mnie do szału i do kompletnego załamania :(
Oczy to tylko wierzchołek góry lodowej, ale najbardziej mi dokuczają i najbardziej na psychikę wpływają...
Panie Boże dałeś jaki taki talent, daj też i możliwości- nie zamykaj przede mną wszystkich drzwi i okien gdy się tak dobijam i kołaczę... Smutno mi i się boję i się załamuję i... mam dość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz