Witam wszystkich, którzy się niepokoili i wyglądali nowego wpisu.
Wybaczcie, proszę to milczenie. Czekałam aż będę miała coś konkretnego, bo w sumie nadal jestem w zawieszeniu. Nie chciałam narzekać a nic dobrego do przekazania nie miałam.
Częściowo opisałam moją sytuację na Maranciakach. Musiałam się wygadać.
Zabieg przeprowadzony w grudniu należy powtórzyć, bo został źle zrobiony. Czeka mnie więc dodatkowa narkoza.
Mam skierowanie na to samo... a lewa nerka ciągle w zawieszeniu.
Prawa strona od czasu zabiegu bardzo boli. Okazało się, że nerka jest przytkana.
Przed operacją - nie byłą.
Bolą mnie więc obie nerki i prawie cały czas funkcjonuję na lekach przeciwbólowych.
Gdy wychodziłam ze szpitala, poinformowano mnie, że szpital w Gdyni nie ma sprzętu, ze sprzęt będzie za pół roku. Tymczasem w Wejherowie dowiedziałam się, że Gdynia ma sprzęt.
Próbowałam sytuację wyjaśnić. Straciłam tylko czas, straciłam pieniadze - bo wyjaśnianie odbywało się w gabinecie prywatnym i było przeciągane. Nadal nie wiem co jest grane z tym sprzętem.
Dzisiaj rozmawiałam z ordynatorem ze szpitala w Wejherowie. Zupełnie inna rozmowa.
Mam już termin przyjęcia - niestety odległy, bo lekarz teraz będzie nieobecny. Mógłby mnie już operować, ale chce być przy mnie po zabiegu, a wcześniej chce jeszcze zrobić dokładną diagnostykę - o czym w naszym miejskim szpitalu można tylko pomarzyć.
Termin przyjęcia na oddział w Wejherowie mam na 28 marca. Gdyby coś się wcześniej działo gorszego, to mam nie czekać, tylko od razu na SOR jechać.
Poza tym mam skierowanie do miejskiego i tutaj byłabym przyjęta od ręki, jednak to ostateczność.
Na forum opisałam dokładniej sytuację i wszyscy zgodnie odradzają mi powrót do miejskiego.
Mama nadal ma problemy i czuhje się bardzo źle. Jeśli dobrze się mną zajmą w Wejherowie, to chyba też tam się wybierze.
Przez to wszystko prawie nic nie robiłam ostatnio.
Cały czas leżę, bo jak na parę minut wstanę, to prawie mdleję z bólu.
Dzisiaj jednak na chwilę musiałam wstać i do zdjęcia zapozować. Okazja była szczególna i zaraz o niej napiszę.
Najpierw może pokażę te kilka rzeczy, które udało mi się zrobić.
Wianuszek komunijny -
Zrobiłam jeszcze frywolitkowy komplecik biżuterii w bieli -
Leżąc sobie w wyrku zrobiłam pierwszego krzywulca z wikliny papierowej. Na koniec wykończyłam na nim resztki starych farb, starego kraka i jakiś lakier w sprayu.
Do malowania wstawałam na chwilkę.
Wyszło okropieństwo, które bardzo mi przypomina kolorem i wyglądem koślawą kokosankę :)
Pierwsze śliwki robaczywki.
Ze starszych prac, zapomniałam pokazać, naszyjnik koralikowy. Technika - sznur turecki.
Teraz napiszę dlaczego dzisiaj pozowałam do zdjęć :)
Jak wiecie uwielbiam szaradziarstwo i różne zabawy logiczne i zagadki.
Bardzo lubię Pazyla
Ostatnio odbywał się na Pazylu turniej zagadkowy. 10 zagadek dodawanych w każdą kolejną środę i niedzielę.
Ponieważ ostatnio sporo leżę, to brałam laptopa i łamałam sobie głowę.
O szczegółach turnieju można poczytać na Pazylopedii w tym artykule.
Wczoraj otrzymałam wspaniałą przesyłkę z...
... sami zobaczcie :)))
Dziękuję wszystkim za troskę, za życzenie zdrowia, za modlitwę. Mam nadzieję, że w końcu skończy się to wariactwo z chorobami i leczeniem. Idzie trudno, ale może wreszcie się uda.
Ordynator z Wejherowa powiedział, że jeśli uda mu się coś zmienić w terminarzu, to powiadomi mnie i szybciej trafię na oddział.
Jeśli nic się nie zmieni to idę dopiero 28 marca.
Buziaczki dla wszystkich :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz