Wybaczcie proszę, że siedzę jak mysz pod miotłą. Ze szpitala wróciłam, ale nadal jestem bardzo obolała i za około miesiąc czeka mnie kolejna operacja.
Tym razem miałam dokładnie to samo co w gdyńskim szpitalu w grudniu, bo na rtg wyszły zmiany a usg robione przed pójściem do szpitala pokazało, że nerka prawa jest przytkana.
Lewa nerka nadal czeka na operację. Lekarz powiedział, że zabieg wiąże się z różnymi możliwymi powikłaniami, m.in. uszkodzeniem naczyń dużych i w efekcie z koniecznością usunięcia nerki. Dlatego też musiał zająć się niepewną prawą nerką, żeby w razie czego chociaż ona dobrze pracowała.
Przy okazji dowiedziałam się, że jest też jakaś zmiana po stronie prawej nie związana z układem moczowym. Coś widzą na rtg, ale nie wiadomo co to jest, moze sprawy kobiece.
W tej chwili prawa nerka jest drożna, ale... w miedniczce też siedzą dwa kamyki po ok 5mm każdy, więc są jeszcze małe. Co dalej z nimi będzie - pojęcia nie mam, wiem, że mimo przyjmowania leków, picia dużej ilości wody Jana, one rosną, w grudniu miały po ok 2mm każdy...
Operacja trwała ok godziny. Po narkozie czułam się gorzej niż ostatnio. W sumie do tej pory czuję jakieś zawroty od oczu i trudno mi chwilami wzrok na czymś skupić. Takie dziwne uczucie.
Ja mam skłonności do zawrotów itp., więc nic dziwnego, że takie silne leki mi nie służą.
Szpital w Wejherowie bardzo mi się spodobał, spokój, widno i dużo zieleni i w samym szpitalu i za oknem.
Oddział urologiczny- bez porównania z gdyńskim. Smutne to bardzo. Wiele razy leżałam w szpitalu miejskim w Gdyni, ale ostatni pobyt...
W Wejherowie na oddziale porządek, lekarze i pielęgniarki bardzo w porządku.
Dużo bym mogła pisać, ale nie będę, bo wyć mi się chce, że w jednym szpitalu może być normalnie, a w drugim niestety nie. Nie piszę oczywiście ogólnie o szpitalu miejskim a jedynie o oddziale na którym leżałam.
Za to blok operacyjny w Gdyni - czułam się jak w niebie, lekarka anastezjolog, to prawdziwy anioł, wszyscy cudowni, tylko paść do nóg i po rękach całować.
Na początku przyszłego miesiąca poznam datę kolejnej operacji. Może wreszcie pozbędę się bólu.
Na polu robótkowym - głównie wianki komunijne :) Straciłam już rachubę ile ich zrobiłam.
Robiłam jeszcze przed pójściem do szpitala, robiłam kwiatuszki również w szpitalu i robię nadal.
Przed szpitalem w ekspresowym tempie powstały dwa komplety biżuterii frywolitkowej i jedna druciana bransoletka. Frywolitkowe komplety kończyłam na dzień przed pójściem do szpitala.
Bransoletka druciana znana -
Komplety komunijne takie same jak pokazywałam poprzednio. Zauważyłam, że bardziej podobają się te skromniejsze wianuszki -
Jakiś czas przed pójściem do szpitala, jeszcze w zeszłym roku zaczęłam robić sukienkę szydełkową. Leżała długo, teraz do niej wróciłam.
Robię z Maxi. W tej chwili już zakrywa mój kuperek, więc niby niewiele zostało, ale sukieneczka się rozszerza, więc kolejne okrążenia wolniej przybywają a poza tym nadal robię wianki, więc szydełko tylko w przerwach jako odskocznia :)
Chciałam zrobić fotkę na sobie tego co już mam, ale przez te bolące nerki nawet prosto stać nie mogę, więc wrzucam fotki na płasko :(
Dziękuję, że tak wiernie do mnie zaglądacie i dziękuję za przemiłe wypowiedzi i pozdrowienia.
Luna1202 - dziękuję, miło mi :)
Ewelina w kolumnie po prawej stronie kliknij w skontaktuj się z autorką ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz