Ten sweterek nie dawał mi spokoju i w każdej wolnej chwili choć kilka rządków musiałam zrobić.
Ostatecznie skończyłam go w niedzielę, stwierdziłam, że w niedzielę można dłubać jedynie dla przyjemności a nie z musu i odłożyłam wszelkie inne robótki.
Ogólnie jestem z efektu zadowolona.
Wprawne oko dostrzeże od razu błąd- zrobiłam solidną pomyłkę w ściegu, którą zauważyłam gdy było już daleko od tego miejsca. Nie mam zamiaru tego poprawiać. Sweterek jest dla mnie, udaję, że byka nie widzę i cieszę się efektem mimo wszystko ;)
Kolejna rzecz, dosyć tajemnicza...
Pisałam w kilku miejscach, że futerko zrobię z włóczki Rio i dałabym sobie głowę uciachać, że to właśnie ta sama włóczka, z której robiłam futrzany kołnierz do liliowego sweterka, tylko tamta była w kolorze srebrnym.
Tymczasem w trakcie robienia futerkowej plisy zauważyłam, że srebrne futerko było bardziej gęste i coś mi zaczęło nie pasować. Spojrzałam na opaskę z nazwą na włóczce i...
Niech mi teraz ktoś uprzejmie wyjaśni jakim cudem ja cały czas byłam pewna, ze to też jest Rio i to od momentu zakupu tej włóczki w pasmanterii Andrzej...
Co chwilę brałam ją do ręki i przykładałam do pomarańczowej Florii sprawdzając czy kolory nie będą się gryzły. Jak to się stało, że nie zauważyłam nazwy tego kudłacza???
W sumie efekt nie jest najgorszy, jednak... no cóż, zobaczcie sami-
Sesja łazienkowa własnoręczna.
Głowy nie ma, bo świeżo umyta z zakręconym ręcznikowym turbanem, żeby mokre kłaki podtrzymał. Ręcznik nie był jakoś pod kolor, więc cała łepetyna poszła won :)))
Tło zapaćkane, bo jakoś mimo wszystko tak było łatwiej, niż robić porządek w łazience ;)
Co do byka we wzorze, mała podpowiedź dla mniej spostrzegawczych- patrz na dolną plisę na prawo od guzików mniej więcej środkowy rząd, przesunięcie we wzorze o jedno oczko, wrrrr.
OK powiedzmy że to dodatkowy efekt zdobniczy i że ja tego nie widzę, w końcu nazwy włóczki futrzastej również nie widziałam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz