Projekt z lekka szalony. E tam, zaraz projekt... Oczywiście, że żadnego projektu nie było.
Jedynie postanowienie- pozbywam się resztek włóczek.
Pozbyłam się trochę dziwnie, że tak to określę- odlotowo, czyli tak po mojemu, po marantowemu- zwariowanie.
Wzór na to wokół dekoltu znalazłam gdzieś w necie. Spodobał mi się. Wykorzystałam. Reszta to radosna twórczość własna. Zarówno fason, jak i te inne wstawki.
Bałam się, że przedobrzę, jednak kolory tak szalone, że poszłam na całość.
Teraz czego mi brak? Pióropusza i fajki pokoju chyba :)))
Nie śmiejcie się z zielonych butów :))) Kupowałam jakieś butki na Allegro i do pełnego rachunku dokupiłam też te zielonki za... 3 złote i 20 groszy :)))
Chińszczyzna, ale co tam, wygodne są, a że takie wściekłe jakieś- no, akurat do wściekłej motylowej pomarańczki pasują ;)
Teraz z innej beczki. Komplet frywolitkowy, znowu grubasek.
Więcej grzechów nie pamiętam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz