Skończył się maj.
Maj, słodki miesiąc pachnący bzem :)
Maj - miesiąc komunijny -
Robiąc te wszystkie ozdoby dla dziewczynek przystępujących do Pierwszej Komunii św. tak sobie dumałam i dumałam...
Czy ten dzień był dla dzieci i ich rodzin ważny i przede wszystkim dlaczego był ważny?
Piękny strój, piękny wygląd, zastawione smakołykami (a może i alkoholem) stoły w lokalach, wielu gości i przede wszystkim wymyślne, bogate prezenty.
Czy w tym wszystkim znalazł się czas na zauważenie malutkiego białego opłatka?
Czy znalzła się wiara potrzebna do rozpoznania kto się kryje w tym białym opłatku?
Czy dzieci widzą tę wiarę u swoich rodziców? Może słyszą tylko słowa a nie widzą uczynków?
Może nawet słowa są zaprzeczeniem wiary.
Chciałabym wierzyć, że to nie tylko jakiś rytuał, nie tylko na pokaz - bo inne dzieci przystępują to moje również.
To nie miałoby sensu.
Piękny strój, przyjęcie, goście, prezenty - nie są ważne. Ten dzień nic nie straciłby na ważności bez tego wszystkiego. Ten dzień jest ważny z zupełnie innego powodu.
Ten powód powinni dzieciom objaśnić przede wszystkim rodzice a dopiero potem ksiądz czy katechetka.
Gdy w domu brak żywej wiary, to dziecko niczego nie zrozumie, choćby ksiądz czy katechetka tłumaczyli najlepiej jak potrafią. Gdy rodzice wiarą się nie dzielą, to z tego dnia dzieci zapamiętają jedynie prezenty, gości i ogólne zamieszanie.
Przyjęcie z prezentami można zrobić tydzień, dwa tygodnie przed samą uroczystością lub po niej. Wtedy nic ani dziecka ani rodziców nie będzie rozpraszało, nic nie przeszkodzi w skupieniu się na tym Kimś najważniejszym.
Jeśli dla Ciebie ten mały biały opłatek, to wyłącznie mały biały opłatek, jeśli wkurza Cię to całe zamieszanie komunijne, to odpuść. Nie krzywdź dziecka, nie mieszaj mu w głowie.
Dorośnie - samo zdecyduje czy wybiera wiarę, czy chce przystępować do sakramentów, czy nie.
O milcząca Hostio biała,
na kolanach wielbię Cię,
Tyś tak biedna, taka mała,
a w Twym cieniu kryje się,
Ten, co rządzi całym światem,
Bóg wszechmocny - Stwórca nasz,
Przed którego majestatem
Aniołowie kryją twarz.
-------------------------------------------
Maj się skończył a refleksji masa pozostała.
Generał umarł. Ludzi podzielił.
Kochani politycy co jak co, ale pokory, skromności, pracowitości moglibyście się od tego człowieka nauczyć.
Decyzje trudne, czasy trudne, wybory takie, że za żadne skarby bym się nie zamieniła.
Jednak nigdy nie usłyszałam z Jego ust słów mieszających kogokolwiek z błotem, zwalania winy na innych.
Nic mnie tak nie zraża do polityków jak docinki pod adresem inaczej myślących kolegów po fachu. Jad, przekąs, obrażanie, wyzwiska, lekceważenie.
Ktoś kto stosuje takie chwyty jest u mnie od razu przekreślony. Niezależnie czy z prawicy czy z lewicy czy ze środka...
Kultura przede wszystkim.
Generał miał kulturę.
Jak każdy człowiek podejmował decyzje i słuszne i nie słuszne. Brał za nie zawsze odpowiedzialność. Postępował zgodnie z własnym sumieniem.
Wiem jaka była sytuacja przed samym stanem wojennym. Wiem co się działo tuż za naszą granicą, tylko krok dzielił nas od wielkiej tragedii.
Być może gdy rani obcy to boli mniej niż gdy rani swój.
Jakby nie oceniać tego człowieka i jego decyzji, to z pewnością - kulturalny człowiek zamilknie przy trumnie!
Choćby ze względu na rodzinę.
Pogrzeb to nie miejsce ani nie czas na protesty i wyzwiska.
Umarł człowiek, obcy mi światopoglądowo, jednak za wiele go szanuję. Za to że brał odpowiedzialność za swoje czyny, że był pracowity, skromny i przede wszystkim pełen kultury.
Teraz Bóg go będzie sądził. Zna jego serce i wie co nim kierowało przy podejmowaniu decyzji takich a nie innych.
Historia też osądzi, ale z historią to róznie bywa. Sądzi tak jak sądzą ci, którzy akurat w danej chwili mają głos.
Marzy mi się, że kiedyś wreszcie będziemy potrafili rozmawiać ze sobą kulturalnie. Bez docinków, bez obrażania.
Czytając wszelkie komentarze jakie pojawiają się w necie można się załamać.
Kultura wypowiedzi, szacunek dla rozmówcy... gdzież to się podziało?
---------------------------
Sumienie... ważna rzecz.
Ja myślałam, że dla wierzącego dekalog zawsze stoi na pierwszym miejscu.
Skoro wierzę w Boga, to nie ma nikogo kto stałby ponad Nim.
Skoro wierzę w Boga, to żadne prawo nie jest ponad Jego prawem.
Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wtedy wszystko inne jest na swoim miejscu.
Dla wierzącego tak powinno być.
Prawo ustanowione przez człowieka nie zagłuszy prawa Boskiego, jeśli jestem wierzącym człowiekiem.
Po co więc podpisywanie jakichkolwiek oświadczeń, deklaracji?
Jestem wierzący, nie będę zabijał i nikt nie ma prawa mnie do tego zmusić. Raczej własne życie oddam niż komuś je odbiorę. Chyba, że broniąc czyjeś życie (napaść, wojna, choroba matki - ciąża zagrażająca życiu). To już są trudne wybory.
Człowiek sumienia pozostanie człowiekiem sumienia niezależnie od tego jaki zawód będzie wykonywał.
Sędzia. Czy prawo jest dla człowieka czy człowiek dla prawa?
Czy prawo ma bronić człowieka i służyć jego dobru?
Jakie dobro wyniknie ze skazania chorego człowieka, który ukradł batonika?
Jakie dobro dla społeczeństwa wyniknie ze skazania tego, kto wpłacił kaucje za tego "złodzieja".
Przed czym nas - społeczeństwo - ten wyrok obronił? Przed jaki złem?
Czy człowiek sumienia uznałby szefa więzienia za winnego czy raczej pochwaliłby go za to co zrobił?
Idąc do lekarza oczekuję, że będzie uprzejmy, kulturalny, że zrobi wszystko co potrafi aby mnie wyleczyć, że będzie szczery, że mnie nie dobije z litości - nawet, gdy będę o to prosiła, a jedynie pomoże łatwiej przejść przez cierpienie. Chcę wierzyć, ze nie pobierze mi żadnych organów na żywca, stwierdzając pochopnie zgon, że nie wszczepi mi zadnych organów od kogoś kto być może nie całkiem umarł. Chcę wierzyć, że nie zapisze mi leków tylko dlatego, że jakaś firma farmaceutyczna sobie tego życzy. Chcę wierzyć, że nie będzie testował na mnie leków bez mojej wiedzy i zgody i chcę wierzyć, ze nie sprzeda mojej skóry do zaprzyjaźnionego zakładu pogrzebowego.
Policjant, nauczyciel, rodzic, polityk, lekarz i każdy inny.
Chcę wierzyć, że kazdy wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafi, uczciwie i traktuje drugiego jak kogoś z najbliższej rodziny.
-----------------------------------------
Rozpisałam się strasznie a to tylko mała część refleksji, które mi się po głowie telepią.
Po tym co napisałam oberwę od wszystkich, bo naraziłam się wielu. Trudno.
Szanując zdanie innych, nie mam zamiaru kryć się z moim własnym.
------------------------------------
Nowych robótek niewiele.
Taki maluszek - frywolitkowy wisiorek
Aktualnie w bólach powstaje sukienka. Zaczęta dawno, ale przez wszystkie komunijne rzeczy długo leżała w poczekalni -
Zmykam... nie bijcie, bo i tak ledwie dycham :) Ostatnio znowu gorzej, ale to moze ta huśtawka pogodowa się przyczyniła.
Pozdrawiam cieplutko wszystkich zaglądających tutaj. Zarówno tych myślącyc podobnie jak i tych, którzy mają inne zdanie.
Do miłego...
Aha - gdyby ktoś nie wiedział jak łączyć szydełkiem te elementy, to krzyczcie - pokażę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz