Dostałam odpowiedź od sprzedawcy, że nie mają takiego kręciołka do drutu i że nie wie gdzie to można dostać. Podesłałam jeszcze link do filmu na YT (link, który podałam w komentarzach do poprzedniego wpisu), jednak pan odpisał, że nie zna takiego urządzenia.
Ostatnio popełniłam -
To coś pod bransoletką, to nie granat w przyodziewku koralikowym ;)
Powyższy wężyk ma ciekawy wzór, oczywiście - na fotkach trudno się domyślić o co w tym wzorze chodzi :(
Kuleczki - jeszcze bez przydziału, jeszcze nie mam na nie pomysłu :)
Pozdrawiam WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH w ten radosny dla nich dzień i proszę o opiekę, wstawiennictwo i pomoc :)
Prawdopodobnie każdy z nas miał w swojej rodzinie lub wśród znajomych kogoś, kto zasługuje na to miano.
O tych naszych bliskich, którzy być może potrzebują naszej pomocy po tamtej stronie, pamiętajmy jutro (i nie tylko jutro...).
Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie, wieczną radość, wieczne szczęście... przytul ich mocno, wszystkich.
Kilka dni temu przeglądałam stare papiery mojego dziadka.
Znalazłam kalendarzyk z 1939 roku. Początkowe wpisy przy różnych datach, sprawy do załatwienia, spotkania, ot zwyczajne życie.
Dalej ołóweczkiem krzywo spis różnych miast... kolejne stacje, nazwy wypatrzone przez szpary w deskach bydlęcych wagonów, gdy dziadek dostał się do rosyjskiej niewoli 17. września.
Ledwie można odczytać, kilka stacji nie do odczytania.
Gorki - tam ich spędzili w jakiejś cerkwi przerobionej na magazyn... głód, zimno...
Na szczęście dziadek nie był oficerem. Nie trafił do Katynia.
Była wymiana, pakt Ribbentrop- Mołotow i dziadek prosto z Rosji został przetransportowany do stalagu w Niemczech.
Wieczne odpoczywanie racz mojemu dziadkowi dać Panie...
Papiery babci, też są. Znowu kartka. Nazwy miast zapisane cyrylicą. Najpierw te po Rosyjskiej stronie, potem nasze, dziwnie wyglądające tak zapisane bukwami, potem niemieckie... Trasa podobna do tej dziadkowej, tyle tylko, że w odwrotnym kierunku.
Babcia urodzona na Ukrainie, jej mama - Polka - zmarła przy porodzie. Ojciec, oddał córkę, bo zostawił sobie dwóch synów.
Babcia trafiła bardzo dobrze, do jakiejś polskiej arystokratki.
Rok 1917, babcia miała dwa latka, wiadomo co się zdarzyło - rewolucja. Opiekunka babci musiała uciekać.
Babcia trafiła gdzieś na ukraińską wieś, była okropnie traktowana. Jako trzylatka pasła krowy.
W końcu jakiś daleki krewny się dowiedział, zlitował się i przygarnął babcię do swojego domu w Kijowie. Ciasno było, warunki ciężkie, dużo dzieci. Jednak babcia była szczęśliwa.
Wojna. Syn z rodziny, która się babcią zaopiekowała, miał być wywieziony do Niemiec na roboty. Babcia, w podzęce za opiekę, sama dobrowolnie zgłosiła się jechać do Niemiec w zamian za tego chłopaka.
Pojechała. W Niemczech było ciężko, bardzo.
Tam spotkali się - babcia i dziadek.
W 44 roku urodził im się synek. Niemka, która odebrała poród - udusiła dziecko od razu.
Rok później urodziła się moja mama, w Magdeburgu. Do tej pory mamy karteczkę, którą do swojej mamy wysłał mój dziadek, żeby powiadomić o narodzeniu dziecka.
Napisał, że przyszła na świat podczas... (tak kropeczki, bo słowa - bombardowanie - nie mógł napisać).
Dziadek i babcia, bardzo zdolni w wielu dziedzinach a przecież babcia nie chodziła do żadnej szkoły nigdy, a dziadek tylko przez dwa lata.
Jednak dziadek potrafił najtrudniejsze zadania matematyczne obliczać piorunem. W głowie, raz dwa i podawał gotowy wynik. Babcia znała kilka języków - wystarczyło, że usłyszała parę zdań w obcym języku a już mówiła jak swoim :)
Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie... i małemu Leszkowi, któremu nie dane było przeżyć ani dnia...
Po wieeelu latach babcia pojechała do Niemiec, tam gdzie pracowała. Znalazła małą mogiłkę. Dobrzy ludzie, wiedzieli, co to za dziecko, pamietali moich dziadków, dobrze ich wspominali i grobem się zajęli. Ich syn zginął na terenie Polski, mieli nadzieję, ze tutaj ktoś się jego grobem zajmie...
ojjjj... daleko odbiegłam myślami od koralikó i drucików :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz